Drżałyśmy o pogodę na ten dzień, jak mało kto. Prognoza była nieubłagana i wszystkie znaki na niebie wskazywały, że ten piątek minie spod znaku deszczu. I kiedy snułam wizję miejsc, gdzie się schowamy w razie ulewy i czy wszystkie nasze kadry będą z parasolami, to dostałyśmy zielone światło. Chmury w momencie sesji się rozgromiły, nawet słońce wyszło! A gwiazda wieczoru Ola nawet nie miała świadomości, jak wszystkie zaklinałyśmy tę pogodę. Przyszła panna młoda na prawdę nie wiedziała, co czeka ją tego wieczoru. Przywieziona do parku w Gliwicach, dopiero na miejscu odkryła, że jej bride team nie tylko zrobił jej niespodziankę w postaci wieczoru panieńskiego, ale także czeka ją sesja i impreza w klubie:) Na szybko przebrała się w przygotowane przez innych buty sukienkę i rozpoczęłyśmy w szampańskim nastroju tworzyć przy solankowej tężni wzbudzając zainteresowanie wśród lokalnych kuracjuszy:) Kolejno dziewczyny odpaliły kolorowe dymne świece, nieodłączny element panieńskich sesji, by finalnie udać się na gliwicki rynek. Trochę tutaj jeszcze było szaleństwa i skoków, a w momencie zakończenia sesji… rozpętała się niezła ulewa. Dziewczyny na szczęście zdążyły już zniknąć w drzwiach klubu, a ja spiesznym krokiem opuszczałam rynek, gdzie wystawcy Święta Czekolady, jakie wtedy się odbywało naprędce zawijali swoje słodkości. Trzeba przyznać, że czekoladowe aromaty dodawały temu dniu smaczku:)