Przeogromnie marzyła mi się sesja w makach. I urzeczywistniała się dość spontanicznie, bo pewnej czerwcowej niedzieli, podczas powrotu z reportażu chrztu odkryłam w trasie tę łąkę. Tego dnia dostałam też zielone światło od mojej pary Agnieszki i Michała. Długo przekonywałam Agę, by zgodziła się na zdjęcia. Klasycznym „na co, po co i wstydzimy się” nie było końca. Kiedy już ochota się pojawiła wyniknął problem zgrania, dlatego magiczny sms „możemy i chcemy dzisiaj” podziałał jak adrenalina. Chociaż nie zeszła ze mnie jeszcze energia wcześniejszych wydarzeń i zdjęć, od razu po zakończeniu jednego zlecenia pognałam w rejony, gdzie miałam nadzieję odkryć coś szczególnego i tym czymś stały się maki. Do tego zachodzące słońce, miłość i beztroska moich modeli. Szybko wyzbyli się jakiejkolwiek tremy i odkryli, że sesja zdjęciowa nie musi oznaczać nic stresującego. Jest także pamiątką na całe życie, a przede wszystkim zaprzyjaźnieniem i oswojeniem z obiektywem, który kilka dni/tygodni/miesięcy później wodzi nieubłaganie za wami w dniu ślubu:) Zawsze namawiam pary na sesję narzeczeńską, bo dzięki temu wiemy czego spodziewać się w dniu ślubu, łatwiej i przyjemniej się pracuje, a przede wszystkim znam już partnera, którego w trakcie umawiania reportażu nie zawsze miałam okazję poznać. Zapraszam na łąkę pełnej maków, gdzie uchwyciłam tych dwoje.. na kilka dni przed Ich ważnym dniem.