Ostatni dzień stycznia był bardzo intensywny fotograficznie. Miałam tego dnia umówioną sesję rodzinną w lesie w Sosnowcu, ale też przełożoną z wcześniejszych terminów sesję narzeczeńską Natalii i Przemka w Zabrzu. Pogoda zrobiła nam psikusa i we wcześniej uzgodnionym terminie po śniegu nie zostało śladu. Obiecaliśmy sobie cierpliwie czekać na powrót zimy i taki plan miał się ziścić właśnie w ostatni styczniowy weekend. Wg prognozy wieczorem w piątek miało napadać białego puchu po pas, a w nocy go przymrozić:) W praktyce sobota zaproponowała nam odrobinę śnieżku w lasach i wyjątkowo szaro-burą aurę. Uzgodniliśmy – przekładamy na niedzielny poranek, będzie mróz, słońce, będzie lepiej:) Zakasałam rękawy, termiczne legginsy i bluzy zostały wyciągnięte z dna szafy i rano po krótkiej walce w dostaniu się do zamrożonego auta ruszyłam w stronę makoszowskiego stawu w Zabrzu. Tu spotkałam się z moją parką, która miała w sobie dużo optymizmu, ale i obaw jak to wszystko wyjdzie. Zawsze powtarzam, że nie ma się czego obawiać, a przed obiektyw trafiają najczęściej ludzie, którzy nigdy przed niego nie trafili wcześniej. Żarty, czułości, rozmowy, spacery to wszystko zawsze chcę utrwalać naturalnie i nie oczekuję nigdy od Was typowego pozowania. A to gdzie stanąć, kiedy się odwrócić i podskoczyć spokojnie Wam podpowiem. I chyba najpiękniejszym prezentem są potem słowa jakie otrzymałam od Natalii: „jesteśmy zachwyceni zdjęciami ❤”.