Ah co to był za ślub, mój pierwszy w sezonie 2021! Zaczęło się od ogromnej ulewy, która przeszła przez Katowice i Siemianowice Śląskie, na szczęście wyluzowała chwilę przed naszym pojawieniem się w siemianowickiej Willi Fitznera. Cywilny ślub Agnieszki i Michała miał się odbywać w innym czasie, ale kiedy dowiedzieli się, że nie mogłabym w nim uczestniczyć na prędko została ustalona nowa, czerwcowa data:) Jeszcze kilka dni wcześniej łapaliśmy narzeczeńskie kadry i zachód słońca wśród maków, co mnie jako fotografowi dało dużą wiedzę na temat tego, co mogę z nimi zrobić. Czyli na luzaka iść na żywioł i przekonać, że sesję można wykonać w najmniej oczywistym miejscu, bo liczą się ludzkie emocje, radość i szaleństwo. Dlatego w trakcie wesela, które odbywało się w katowickiej restauracji Club99 otoczonej urokliwą mieszanką ruchliwej jezdni, stacji paliw i cmentarza porwałam Agę i Michała na spacer po katowickiej dzielnicy Załęże. Zdradzę, że dzień przed ślubem dowiedziałam się o planowanej prezentacji dużego murala z Johnem Baildonem, współtwórcą górnośląskiego przemysłu i już wtedy zrodził mi się w głowie pewien pomysł. Tak, zaciągnęłam pod wspomniany moich miłośników crossfitu i roślin:)