Kiedy w połowie maja Magda z Łukaszem przyjechali na weekend na Śląsk ze swoim prawie rocznym Stasiem, postanowiliśmy wykorzystać słoneczny niedzielny poranek na plenerową sesję. Ostre poranne słońce to ostatnia rzecz, która cieszy mnie jako fotografa, ale co zrobić, mieliśmy tylko taką możliwość. Wkrótce miało się okazać, że to nie jedyne zmartwienie, bo młody ledwo został wyciągnięty z auta, to usnął. I może czekanie, aż wstanie, byłoby prostsze, gdyby nie fakt, że staliśmy w pełnym słońcu gdzieś na obrzeżu miasta, daleko od jakiegokolwiek sklepu/kawiarni/lodziarni. Sesje z dziećmi rządzą się swoimi prawami i ja mam tego świadomość, dlatego zawsze czekam, aż dziecko się wybudzi i przestanie płakać. I kiedy już doczekaliśmy, zaczęliśmy od kadrów przy stosie drewna, które przypadkiem wyczaiłam dzień wcześniej i drżałam, że pewien pan przybyły na miejsce chwilę po mnie wytnie stąd piłą mechaniczną wszystko. Może nie teksańska, ale masakra by była:) Alternatywnie w pamięci miałam jeszcze zakątek choinek oraz ukwiecone drzewko pod które także podjechaliśmy, bo kwiaty i szyszki wyjątkowo zainteresowały Stasia. Całość  wykończyliśmy fotograficznym spacerem w Parku im. Poległych Bohaterów w Zabrzu. A oto i nasz główny bohater, który wcale nie poległ 🙂

 

error: Content is protected !!